czwartek, 22 sierpnia 2013

Rozdział 6.

Nadeszła sobota, szósty lipca. Okazało się, że na tym spotkaniu z Marco zgubiłam kolczyk, a była to jedna z moich ulubionych par kolczyków. Niestety. Nie ubolewam jednak specjalnie z tego powodu – życie już mi pokazało, że istnieją gorsze rzeczy niż zgubienie marnego kolczyka…
Victoria zachorowała na grypę żołądkową. Amelia sobie dziś wyszła na zakupy, korzystając z ładnej, słonecznej pogody. Lisa, jak zwykle, jest w pracy. Jest bardzo zapracowana, ma dużo obowiązków i nie spędza praktycznie czasu z córkami, a ze mną tym bardziej! 
Marco ani wczoraj, ani dziś się nie odezwał. Ciekawe, jak zareagowałaby Amelia, jakbyśmy jeszcze raz się spotkali? W czwartek niemal piana jej ciekła z ust. 
Victoria oczywiście jest po stronie Amelii, jednak ona sama nie myśli o facetach. Dwa razy została porzucona. 
- Po co jej chłopak? Przecież jeżeli Amelia wyrwałaby Marco, a wraz z nim kasiorę, i siostrzyczka skorzystałaby na tym - pomyślałam ironicznie. - Wykombinowałaby coś, znając jej podstępny umysł! 
Co do pociętej koszulki VfB Stuttgartu, mam zamiar kupić sobie nową, nie mówiąc o tym dziewczynom. Nie mam wyrzutów sumienia, że pocięłam Amelii sukienkę, zasłużyła na to. Może komuś, kto przypatrywałby się temu z boku, uznałby, że to podła zemsta... Ale ja jestem tylko człowiekiem - nie jestem ideałem... Nie jestem też siostrą miłosierdzia czy Jezusem, aby zawsze i każdemu wybaczać. 
Już godzina trzynasta. Ogarnęłam nieco w domu, gdy skończyłam, zasiadłam sobie przed TV i zaczęłam oglądać jakiś serial. 
Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Kto to mógł przyjść? 
Pobiegłam do drzwi, gdy je otworzyłam, aż mi ciepło się w środku zrobiło. Przyszedł tutaj... Marco.
- Cześć, Charlie - powiedział przyjaźnie. - Czy to przypadkiem nie Twoje? 
W ręku trzymał... kolczyk, który zgubiłam. Jakim cudem on go znalazł?! 
- Tak, to mój - ucieszyłam się. - Jak Ty go znalazłeś, Marco? 
- W czwartek, gdy wracałem do domu, przykucnąłem, aby zawiązać buta, i wtedy zauważyłem, że coś połyskuje parę kroków ode mnie - powiedział Marco. - Zobaczyłem ten kolczyk, od razu rozpoznałem, że to Twój. To było całkiem niedaleko Twojego domu, ale pomyślałem, że oddam Ci innym razem. 
- Dziękuję - uśmiechnęłam się lekko i schowałam kolczyk do kieszeni moich dżinsów. - Wejdziesz, napijesz się kawy? - zaproponowałam.
- Chętnie - powiedział Marco. Poszliśmy do salonu, zaparzyłam nam kawę. Ucieszyłam się, że przyszedł. 
- Jak tam, Charlie? Jak Ci dni zlatują? - zapytał Marco.
- Nieco nudno - machnęłam ręką. - A Tobie? 
- Nie ma szału - stwierdził Marco. - Czasami odwiedzam kolegów z drużyny, niektórzy są na wakacjach. Staram się przede wszystkim wypoczywać przed nowym sezonem.
- Sam nie wyjeżdżasz na żadne wakacje? - zapytałam.
- W przyszłym tygodniu, na Malediwy razem z Mario i Ann - powiedział Marco. - Ale jakoś nie skaczę z radości na myśl o tym wyjeździe.
- Dlaczego? - zapytałam.
- Mario będzie miał Ann, ja nie mam nikogo - powiedział Marco. - Przykra sprawa.
- Rozumiem - powiedziałam ze współczuciem. 
Marco faktycznie wyglądał na strapionego, gdy poruszył tę kwestię. Wziął zaraz łyk kawy i zaczął nowy temat. 
- A co robią Amelia i Victoria?
- Vici ma grypę żołądkową. Amelia wyszła z domu - powiedziałam lakonicznie. 
- Grypa żołądkowa? Nieciekawa sprawa - powiedział Marco. - Rok temu to miałem. Ale to dość szybko przechodzi.
- Racja - pokiwałam głową. 
Siedzieliśmy oboje przez chwilę w ciszy, gdy niespodziewanie weszła do salonu Victoria. Na jej twarzy pojawiło się wyraźne zaskoczenie, gdy zobaczyła Marco.
Vici nie wyglądała najlepiej. Twarz blada, włosy w nieładzie, miała na sobie tylko szlafrok. 
- Cześć, Vici - powiedział do niej uprzejmie Marco.
- Cześć - wymamrotała Victoria. - Charlie, gdzie się podziały tabletki przeciw bólom brzucha?! Ja już nie daję rady!
- Na lodówce leżą - odparłam.
- Rozumiem - mruknęła i wyszła. 
- Biedna - pokręcił głową Marco.
- Na pewno jutro będzie lepiej - powiedziałam.
- Pewnie tak - odparł Marco.
Mam nadzieję, że zaraz nie wparuje tu Amelia. Gdyby Victoria nie była chora, zapewne przysiadłaby się i skończyłby się spokój. 
Jednak jestem bardziej niż pewna, że opowie wszystko swojej siostrze. 
Popołudnie miło zlatywało, w towarzystwie Marco. Okazało się, że mamy naprawdę wiele wspólnych tematów, że wiele nas łączy. 
Nic nie przeszkadzało nam w rozmowie. Jednak w końcu Marco powiedział, że musi się zbierać. 
- Nie przejmuj się, jeszcze z pewnością nie raz się zobaczymy - powiedział do mnie z uśmiechem. - Może następnym razem u mnie w domu? 
- Dlaczego nie... zobaczy się - powiedziałam. 
Odprowadziłam go do furtki, i nagle, ku mojemu przerażeniu, zobaczyłam, że Amelia nadchodzi. W takim momencie! 
- To do zobaczenia - postanowiłam jakoś skryć te nerwy i ładnie pożegnać Marco. 
- Do zobaczenia, mam nadzieję, jak najszybciej - powiedział Marco i mnie przytulił. To było niesamowite z jego strony, jak mnie traktował. Nie znamy się przecież zbyt długo. 
Marco odszedł swoją drogą, ja poszłam szybko do domu... 







*** 






Jakby nigdy nic, poszłam umyć kubki po kawie, gdy nagle do kuchni wparowała Amelia. Wyglądała na niezadowoloną, wręcz wściekłą.
- Oj, wyczuwam aferę - pomyślałam.
- Co, kawusię się popijało z Marco, prawda? - zapytała złośliwie. - I myślisz, że nie widziałam, jak się przytulacie przed furtką? 
- Nie Twój interes - odparłam. 
- Nie mój interes? Uważaj, panno Kastner - Amelia chwyciła mnie za ramię bez odrobiny szacunku. - Tak Cię niebawem urządzę, że...
- Tak, już tak raz mówiłaś - powiedziałam. Starałam się udawać odważną, jednak w głębi duszy bałam się, że Amelia może faktycznie wywinąć mi jakiś okropny numer. Ona jest zdolna do wszystkiego. 
Jednak teraz, gdy Vici leży plackiem, może w pojedynkę nic nie zdziała... 
- Tylko Ci teraz przypominam - powiedziała Amelia. 
- Kobieto, o co Ci w ogóle chodzi? Masz jakieś kompleksy czy jak? Mam prawo mieć znajomych - powiedziałam. 
- Znajomych spod osiedlowego trzepaka, a tacy ludzie jak Marco to mój poziom, rozumiesz? - syknęła. 
- Chciałabyś się z nim zadawać, bo zależy Ci na jego kasie - powiedziałam. - Zawsze by Ci kawę czy coś postawił, a może przypadkiem fotoreporter zauważyłby Was razem i fotkę cyknął? To Twoje marzenie, prawda? 
- Zamknij się - krzyknęła Amelia. - Przez Ciebie mam humor zepsuty, a taki świetny miałam od rana! 
- O, Amelia, jesteś? - do kuchni przyszła Victoria.
- Jak widać - prychnęła Amelia. - Jak się czujesz? Wiesz, że ta gnida się spotkała... 
- Czuję się tak, jak wyglądam - powiedziała Vici - wiem, siedzieli sobie razem w salonie i pili kawę. 
W oczach Amelii aż się zaiskrzyło ze złości i zapewne zazdrości... 
- Zabiję Cię po prostu - krzyknęła. Jej głos był przepełniony frustracją. Nagle... rzuciła się na mnie, zaczęła mnie szarpać. Nie pozostałam dłużna, zaczęłam się bronić. Co do sił fizycznych, jestem nieco od niej silniejsza i udało mi się obronić. Amelia nie omieszkała mnie spoliczkować, natomiast ja zrewanżowałam się jej tym samym. 
- Suka! Szmata! - krzyczała Amelia.
- Dobra, Amelia, chodźmy na górę. Wystarczy już jej - powiedziała Victoria. 
Amelia prychnęła i poszła z chorą siostrą na górę. Ja również poszłam do swojego pokoju. Amelia zachowała się jak psychopatka. Myśl o tym, że znienawidzona przyrodnia siostra ma kontakt z sławną, bogatą (ale mimo wszystko skromną i przyjacielską!) osobą, zapewne napawa ją frustracją, olbrzymią złością i furią. Amelia jest totalnie pozbawiona empatii. Nie obchodzi ją to, że niedawno straciłam ojca, przez co dalej cierpię. Gdy rozmawiałam z Marco, czułam się nieco lepiej. On mógłby być psychologiem. Jednak on zdążył już mi zdradzić, że gdyby nie został piłkarzem, uczyłby się na pilota. Powiedział, że latanie zawsze go fascynowało. 
Ciekawe, o której dziś wróci Lisa. No i ciekawe, czy jutro będzie w domu! Coś przebąkiwała, że możliwe, iż w niedzielę również będzie musiała iść do firmy. Po jakimś czasie to może się skończyć pracoholizmem... 
A zresztą. Przecież ona i tak się mną nie interesuje ani nie spędza ze mną czasu. Jestem skazana sama na siebie. 
Będę musiała poznać miasto, za jakiś czas znaleźć sobie pracę, wyrobić sobie dowód osobisty. Tyle jeszcze mnie czeka. Może poproszę kiedy Marco, aby mnie zabrał na zwiedzanie całego Dortmundu, o ile miałby czas i zechciałby mi go poświęcić właśnie dla mnie? 
W przyszłym tygodniu wyjeżdża na Malediwy. On to ma wspaniałe życie. Żeby mi tak zaproponował, abym z nim poleciała na te wyspy, od razu bym się zgodziła, zostawiłabym to wszystko, pół świata dzieliłoby mnie wtedy od Amelii! To byłoby coś pięknego. 
Jestem już praktycznie dorosła, w sierpniu kończę osiemnaście lat. 
Rozmarzyłam się, Marco mi tego nie zaproponuje... Powinnam cieszyć się tym, że mam z nim takie dobre, kumpelskie stosunki, tego się wiernie trzymać. 
Spotkanie z Marco było najlepszym wydarzeniem tego dnia, później tylko siedziałam i oglądałam jakieś seriale, gdy nagle do domu wróciła Lisa. Przyszła do salonu, wyglądała na zmęczoną, usiadła w fotelu.
- Witaj, Charlie, gdzie Amelia i Vici? - zapytała.
- Na górze - odparłam. 
Nagle do salonu wparowała Amelia, usiadła naprzeciwko matki.
- Hej, mamo, jak tam? - zapytała. - Dużo pracy? 
- Żebyś wiedziała - powiedziała Lisa. - Co gorsza, jutro też muszę iść do firmy. 
- W końcu padniesz z przepracowania - powiedziała Amelia.
- Cóż, ktoś musi zarabiać, chcesz mieć modne ubrania i duże kieszonkowe, to ktoś musi na to zarobić - powiedziała Lisa.
- No tak, tak... - mruknęła Amelia.
- Jak się czuje Vici? - zapytała Lisa.
- Dalej źle - powiedziała Amelia.
- Idź do niej, może czegoś potrzebuje - powiedziała Lisa.
Amelia z westchnieniem podniosła się z kanapy, i skierowała swoje kroki na górę. Ja również tam poszłam.
Jednakże coś mnie tknęło i postanowiłam podsłuchać rozmowę Amelii i Victorii, którą dało się usłyszeć spod drzwi pokoju Victorii. 
- Jak się czujesz? Mama pytała - powiedziała Amelia.
- Masakra - powiedziała słabym głosem Victoria.
- Wiesz co? Trzeba obmyślić jakiś sprytny plan co do Charlie - powiedziała Amelia. - Ja jej nie daruję! 
- Nie mam siły teraz myśleć o tym - wydukała Vici. - Wiesz, że jestem po Twojej stronie, ale po prostu nie mogę...
- A tam! Sama coś wymyślę - prychnęła Amelia.
- Wyjdź, chcę zostać sama, nie mam siły na gadki - powiedziała Victoria.
Pobiegłam szybciutko do swojego pokoju. Amelia dała kolejny dowód na to, że jest przesiąknięta jadem. Kto wie, co uda jej się wymyślić tym razem? Ta żmijka jest zdolna do absolutnie wszystkiego.
Kolejne paskudne zakończenie dnia... nie pamiętam, kiedy ostatnio kładłam się spać w dobrym, radosnym nastroju. 





*** 





W niedzielny poranek obudziłam się około dziewiątej rano. Powoli wyszłam z łóżka, ociągając się. 
Wyciągnęłam z szafy letnią sukienkę, poszłam do łazienki, umyłam się i ubrałam, włosy pozostawiłam rozpuszczone. 
W domu panowała cisza. Victoria i Amelia jeszcze zapewne spały, a w kuchni, jak się okazało, siedziała Lisa ubrana w wyjściowe ciuchy, popijała kawę.
- Hej Charlie, ja zaraz do roboty idę - powiedziała. - Słuchaj, przytnij dziś róże w ogrodzie. 
- Dobrze, przytnę - wymamrotałam. 
- Możliwe, że w przyszłym tygodniu będę musiała wyjechać w delegację - powiedziała Lisa. - Wtedy musiałabyś tu pilnować ładu i porządku. Ja już pędzę, do zobaczenia - powiedziała i szybko opuściła kuchnię. 
Siedziałam i popijałam w samotności poranną kawę, gdy do kuchni przyszły Amelia i Victoria. Ta druga wyglądała już nieco lepiej.
- Zrób nam kawy - wypaliła do mnie Amelia i się rozsiadła.
- Sama sobie zrób, blondynko - powiedziałam. - Nie będę Ci usługiwać. 
Zmierzyłam ją surowym wzrokiem, w końcu sama się podniosła i podeszła do czajnika. 
- Mnie nie rób kawy, ja chcę herbatę - powiedziała Victoria. 
- Dobra, dobra - burknęła Amelia. 
Moje "kochane" siostry usiadły naprzeciw mnie. Amelia patrzyła na mnie z taką niechęcią i odrazą, jakbym jej matkę zabiła. 
- Charlotte, jesteś brzydka jak deszczowa noc - powiedziała nagle.
- No proszę, i kto to mówi - powiedziałam.
- Nie pozwalaj sobie - powiedziała Victoria. 
- Amelia, to tylko świadczy o Tobie - powiedziałam. - Brak słów... 
Dopiłam szybko kawę i wyszłam do ogrodu. Sto razy wolałam przycinać krzewy róż niż wysłuchiwać głupiego gadania Amelii czy Victorii. 
Te na szczęście nie poszły za mną do ogrodu, tylko zajęły się czymś innym. A ja spokojnie przycięłam krzewy, a także podlałam kwiatki, wyrwałam nieco chwastów.
- Wreszcie to jakoś wygląda - pomyślałam, gdy spojrzałam na ogród po zakończonej pracy. 
Poszłam z powrotem do domu. O cholera, aż dwie godziny zajęło mi porządkowanie ogrodu. 
Poszłam do salonu, włączyłam sobie kreskówki, które zawsze lubiłam. Amelia i Victoria wielokrotnie nabijały się ze mnie przez to. Ale ja naprawdę lubię kreskówki, zawsze potrafią poprawić człowiekowi humor, nieco rozbawić. 
I ku mojemu bezbrzeżnemu zdziwieniu... Nagle usłyszałam rozmowę dochodzącą z hallu, a jej uczestnikami byli Amelia... i Marco.
Postanowiłam tam pójść. 
- Cześć, Marco - powiedziałam przyjaźnie, ale on zmierzył mnie lodowatym wzrokiem...
- Nie spodziewałbym się po Tobie, Charlie, takich SMS-ów - powiedział Marco. - Podobno ja i Amelia jesteśmy siebie wartymi idiotami, prawda? 
Aż mnie zatkało... przecież ja nie wysyłałam Marco żadnych SMS-ów! Co tu się porobiło?! 
- Byś się wstydziła, Charlie - powiedziała Amelia. 
- Co ja takiego złego zrobiłem? - zapytał Marco. 
- Ja nie wysyłałam żadnych SMS-ów! - wykrzyknęłam - a już na pewno nie wysyłałam żadnych obraźliwych treści! Amelia, to na pewno Twoja sprawka - od tego ostatniego zdania nie mogłam się po prostu powstrzymać. 
- Akurat! Jeszcze składaj winę na siostrę - powiedział ironicznie Marco. - Wiesz co, Charlie, myślałem, że dobrzy z nas znajomi. 
- Ona jest cwana jak lis, ale przyznać się do czegoś, to jej już ciężko przychodzi - powiedziała Amelia.
- Marco, Ty wierzysz Amelii? - zapytałam wprost.
- Tak - powiedział od razu Marco. Jeżeli on jej uwierzył... to znaczy, że już pozamiatane. 
- Dlaczego?! Ja nic nie wysyłałam! Ja cały czas w ogrodzie przebywałam! - próbowałam się bronić, ale Marco mi przerwał.
- Daj sobie spokój - powiedział. - Amelia, zapraszam Cię na kawę. 
- Super - ucieszyła się uroczo Amelia i nałożyła szybko baleriny. 
- Cześć - powiedział do mnie oschle Marco, a Amelia, gdy Marco nie patrzył, posłała mi złośliwy uśmiech. 
Natychmiast pobiegłam na górę, chwyciłam moją komórkę do ręki. Nie wzięłam jej do ogrodu, gdyż się ładowała. 
Zajrzałam do wiadomości. I tam, w moim imieniu Amelia odbyła esemesową rozmowę z Marco... 

Hej, Charlie! Chciałbym z Tobą o czymś pogadać, zaproponować Ci pewną rzecz... masz troszkę czasu? Byłbym wniebowzięty :) Buziaki. 

Spadaj! Nie mam ochoty na jakieś pogaduszki. Wczoraj myślałam, że usnę z nudów, jak Cię słuchałam. Debil z Ciebie. Z moją pożal się Boże siostrą przyrodnią Amelią spotkaj, skoro przypiliło. Jesteście warci siebie. 

Char, co Ty wypisujesz?! Przecież dobrze się dogadywaliśmy! Myślałem, że dobrzy z nas kumple. I dlaczego mnie obrażasz?! Przecież nic złego nie zrobiłem! Naprawdę, zaskoczyłaś mnie i to bardzo. 


Nie chcę z Tobą mieć do czynienia. Miałeś w planach uwiedzenie mnie i zaciągnięcie do łóżka? Amelię sobie zaciągnij, ona to jest chętna zawsze i wszędzie. Bo o co innego może chodzić takiemu piłkarzykowi? 

Wiesz co, nie spodziewałbym się. Skoro tak, z naszą relacją koniec. 

Bardzo dobrze. 


Po prostu... doznałam szoku. Okazało się, że Amelia grzebała w mojej komórce! Potem, gdy Marco przyszedł, Amelia otworzyła mu drzwi, zaczęli rozmowę i Marco wszystko jej opowiedział, co rzekomo ja pisałam w tych SMS-ach. Ona zapewne to podchwyciła i zaczęła opowiadać niestworzone historie o mnie... A kiedy ja przyszłam do hallu, było już za późno na wszystko. Czemu Marco uwierzył Amelii?! Bardzo łatwo we wszystko uwierzył. Amelia w tych SMS-ach tak dobierała uważnie słowa, a przy nim wysławiała się tak mądrze i uprzejmie, że aż mroziło mi to krew w żyłach... 
Pobiegłam do pokoju Victorii, która leżała w łóżku.
- Co Wy narobiłyście - krzyknęłam - co Wy z Amelią za SMS-y wysłałyście do Marco, gnidy?! 
- Ja nic nie wiem - Vici zrobiła wielkie oczy. - Cały czas leżałam tu w łóżku. W ogóle, gdzie ona jest? 
- Poszła sobie z Marco na kawę - wysyczałam.
- Bo jest fajniejsza od Ciebie - zachichotała Victoria.
Wyszłam i trzasnęłam drzwiami. Vici na pewno maczała w tym palce. 
Marco mi nie uwierzył, gdyż rzekomo ja napisałam jedno w SMS-ach, a przy nim mówiłam co innego... Do tego jeszcze doszła gadka Amelii. Teraz, gdy poszli razem na kawę, ona jeszcze mu opowie sto innych rzeczy o mnie, i moja dobra relacja z Marco już nigdy nie powróci do życia. Pozamiatane. 
I ciekawe, co za rzecz chciał mi zaproponować Marco?! Teraz już się nigdy nie dowiem. Załamka. A jeszcze wczoraj tak miło rozmawialiśmy... 
Pobiegłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko, zaczęłam rzewnie płakać. 


_______________________________ 


Wkurza mnie ta Amelia, Was zapewne też. Ale niebawem jeszcze bardziej nas wkurzy... 
Mam nadzieję, że jednak rozdział się Wam podoba. Jakby coś się Wam nie podobało, to piszcie, tylko uzasadniajcie swoją krytykę ;) 
Dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem. Jesteście po prostu wspaniałe! :* 

Cóż, mam nadzieję, że pod tym rozdziałem znajdzie się tyle komentarzy, co pod poprzednim. Może być nawet więcej ;> 

Więc komentujcie, obserwujcie, polecajcie... :> A ja postaram się odwdzięczyć jak najlepszymi rozdziałami. 

Buziaki!
WildChild


30 komentarzy:

  1. We wszystkich rozdziałach mnie wkurzała, ale teraz to przesadziła ;/ Amelia -,-
    Marco jej wierzy...
    Współczuję Char.. Nie zasługuje na takie traktowanie.
    Mam nadzieję, że jakoś się pogodzą. Oby! ;)
    Super rozdział, czekam na nexta;3
    Pozdrawiam;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak ta suka poleci z nim na Malediwy to chyba ją zabiję. Amelia ? Nie może ! Nie , nie, nie ! Dorwę idiotkę -__- xD
    Rozdział genialny !
    Buziaczki <3
    Nessie :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jprdl -,- nienawidze Ameli, fajnie by bylo jakby Vicki przeszla na str. Charlie :) Ciekawa jestem jakby to bylo :D Ale czekam co dalej wymyslisz :) :* to jest cudowne

    http://echte-liebe-0.blogspot.com/?m=1 Zapraszam i pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kuuuźwa. Przepraszam, ale nie wytrzymuję. Najchętniej udusiłabym tą całą Amelię. Aż się w mnie coś gotuje. Raaany ;/ Jest mi tak szkoda Charlie, najwidoczniej Marco chciał ją zaprosić na te wakacje... a teraz wszystko przepadło. Jak on może wierzyć tej podłej, przebiegłej blondynie.
    To wspaniały rozdział jak zwykle, ale niech te głupie siostrzyczki się ogarną. Jak można tak dręczyć tą biedną Charlie. Mam ogromną nadzieję, że jakoś to się wyjaśni i Marco dowie się jak jest naprawdę, a wtedy już nigdy nie uwierzy Amelii i Victorii.
    Podziwiam Cię, jestem pod wrażeniem Twojej wyobraźni i talentu :*
    Czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam, Nika. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Grrrrr Amelia na stos!
    Nienawidzę jej
    Pewnie chciał jej zaproponować Malediwy!
    Pozdrawiam:***

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale małpa z tej Amelii -,- Jak mogła zrobić coś takiego ! Charlie ma przegwizdane. Mam jednak nadzieję, że to szybo się wyjaśni. Marco jest głupi, że wierzy Amelii, no ale w zasadzie skąd mógł wiedzieć, jak było na prawdę.
    Szybko, szybko kolejny !! ♥ czekaaam z niecierpliwością :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  7. o maj gasz:D
    Czytam ten rozdział chyba z 5 raz;p
    Mój najulubieńszy!!!:D
    Kocham<33
    A Amelii nie trawie-.-

    OdpowiedzUsuń
  8. Mega rozdział
    Amelia jest straszną babą -.-
    Czekam na next
    Zapraszamteż do siebie http://kofciamcieitobardzo.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  9. Napisałaś taki rozdział, że jak go czytałam uderzyłam z całej siły w monitor. To znaczy, że piszesz CUDNE rozdziały, powtarzam CUDNE ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. O nie !
    Co najlepszego ta Amelia narobiła ?!
    Mam nadzieję, że wszystko się wyjaśni, a Amelia gorzko tego pożałuje !
    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału ! <3
    Pozdrawiam - Nikola :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Co za szmata z tej Amelii ! Grrrr xD
    Zabiłabym ją chętnie... Marco też źle zrobił. Jak mógł uwierzyć, że Charlie mogłaby napisać takie rzeczy ?!
    Pisz szybko następny rozdział, bo nie wytrzymam długo ;)

    Pozdrawiam - Karinka <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Boże, jak ja bym ją dorwała to bym jej płakać nie dała. Mam nadzieję, że wszystko wróci szybko do normy. Bardzo mi żal Charlie.. Biedna jest, musi cierpieć bo ma takie siostry. Ta Amelia to mnie już naprawdę wkurza, a Marco jej jeszcze wierzy -,- Liczę na to że się wszystko wyjaśni. Ładna para by z nich była, ale one wszystko muszą zepsuć, chociaż Vici mogła jej pomóc trochę. Czekam na kolejny rozdział. Buziaki ;*
    Paulina<3

    OdpowiedzUsuń
  13. Jak słyszę Amelia, to od razu robi mi się niedobrze, a jeszcze niedawno lubiłam to imię :P Jaka z niej szmata gr... jak mogła coś takiego zrobić ;/ Nienawidzę takich ludzi ;/ I wgl jak Marco mógł uwierzyć Amelii? Przecież to podła żmija ?!
    Rozdział genialny! <3
    Już nie mogę się doczekać kolejnego czwartku!
    Pozdrawiam i w wolnej chwili zapraszam do mnie :**

    OdpowiedzUsuń
  14. Hmm.. Wiem że nie moze być różowo ale błagam usuń tą Amelie bo się rzygać chce jak sie słyszy to imie .. znienawidziłam ją !

    OdpowiedzUsuń
  15. jeju jeju jeju :d
    Cudowny rozdział ! *.*
    Amelia przegieła i to już naprawde ostro. Nic jej się nie należy tylko żeby poszła w koncu do pracy i zmieniła swoje zachowanie to może i by wyszła jako tako na ludzi.. Ale Marco? Jak mógł tak od razu uwierzyć Ameli i w te sms :o
    Biedna Charlie :c Oby później było lepiej ;)
    Życzę mega weny i pozdrawiaw Miaa :*

    OdpowiedzUsuń
  16. Masz rację, przerwałam w połowie rozdziału przez Amelię, jednak dzielnie potem przeczytałam do końca ^-^ Booooże, i jeszcze Marco jej uwierzył, nie wytrzymam! Zaraz zejdę na zawał! :D
    Buziaki i weny życzę ;**
    http://claire-mario-story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  17. Boże jak ja wytrzymam do następnego rozdziału?
    Świetny!
    Zabiłabym tą dziewuchę...
    Pozdrawiam:**

    OdpowiedzUsuń
  18. Nienawidzę tej Amelii -,-
    Już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału ♥
    Mam nadzieję,że Marco w końcu zobaczy jaka jest na prawdę ta Amelia.
    Pozdrawiam :*

    http://by-zyc-musisz-chwytac-dzien.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  19. Genialny rozdział <33
    A co do Amelii to nie mam słów ;/
    Pozdrawiam i zapraszam na nowy rozdział : http://wakacjemogazmienic.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  20. Czy on jest ślepy? Jak może nie zauważyć, że ta głupia Amelia kłamie? No jak?!
    Na miejscu Charlie chyba bym ją zabiła, albo najpierw torturowała, a potem zabiła...mam nadzieję, że w końcu poniesie jakąś karę za bycie taką s*ką.
    rozdział cudowny <3
    Pozdrawiam, Patrycja :*

    OdpowiedzUsuń
  21. Jakbym dorwała Amelie w swoje ręce to bym ... ;/ Jak ona mnie wkurza! ;/
    Szkoda, że Marco nie pozwolił się wytłumaczyć Charlie...
    Czyżby chciał zaproponować jej wyjazd na Malediwy? ;p
    Nie mogę doczekać się następnego rozdziału!
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  22. Ale ta Amelia denerwując jest. Mam ochotę ją zabić gołymi rękami.
    Dziwne, że Marco się niezorientowań, że to nie Charlotte pisała te SMS-y. Przecież co chwile pisze, że Amelia to lub tamto. Przecież z Charlotte dogadywał się świetnie i na pewno z dnia na dzień by nie zmieniła by do Niego swojego zachowania. Mam nadzieje, że przejrzy na oczy i to szybko :)
    Świetny rozdział <3
    zapraszam: http://nowezycieczylepsze.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  23. Popieram Weronikę u góry :D Zabiłabym Amelię z wielką chęcią! haha :D
    Rozdział świetny <3
    Czekam na kolejny <3
    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  24. Co za wredna Amelia ;/ Ale rozdział i tak cudowny <3 Czekam na więcej
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  25. Ja bym z tą Amelią na pewno nie wytrzymała pod jednym dachem, wydrapałabym jej oczy prędzej. Podstępna żmija grr. Współczuję Charlie, ale jak Marco mógł uwierzyć Amelii. Mam nadzieję, że wkrótce dowie się jaka Amelia jest naprawdę. Cudowny rozdział. Z niecierpliwością czekam na kolejny. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  26. Niech to szlag! A tak ładnie się zapowiadało! Głupia Amelia! Jak ją dorwę............. Ja bym tego tak nie zostawiła... Charlie może nie jest silna fizycznie, ale jest inteligentna... Hahaha :* A może by tak...zrobić to samo co Amelia? Zabrać jej telefon i napisać do Marco coś podobnego jak Amelia? :* To tylko sugestia. Ale błagam Cię... Charlie i Marco to takie boskie połączenie. Już Ty (Charlie) pokażesz Amelii gdzie jej miejsce :*
    Czekam na kolejny :*
    Pozdrawiam :**

    OdpowiedzUsuń
  27. boski <3
    kurde no! głupia ta Amelia! weź ją unormalnij xD
    albo niech się odczepi od Charlie!
    kocham, czekam na kolejny, buziaki ;*
    +nominowałam cię do The Versatile Blogger :)
    szczegóły u mnie --> http://dagmara-marco-story.blogspot.com/p/the-versatile-blogger.html

    OdpowiedzUsuń
  28. Niech ta wredota Amelia odwali się od Charlie.. -.-
    Weź wywieź ją do jakiegoś obozu, albo coś! :D
    Poza tym cudowny rozdział! :D Tak wiele się dzieje :)
    Czekam na następny! ;)

    OdpowiedzUsuń
  29. Cudowny rozdział zresztą jak zawsze :* wkurza mnie ta Amelia zrób coś żeby to Charlie się na tej suce zemsciła i żeby to ona poleciała na Malediwy z Marco pozdrawiam Pati ;)

    OdpowiedzUsuń
  30. jak bym mogła, to za przeproszeniem wpieprzyłabym tej Amelii, wrrr... Co za wredna małpa z niej. Już miałam nadzieję, że Marco napisze Charlie ,, może pojechałabyś ze mną :3 ''. Czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń