Kolejny raz napsuła mi krwi. Postanowiłam urządzić jej "miłe" przywitanie, zaskoczyć ją awanturą i zepsuć jej zapewne bajeczny humor.
Nie, nie mogę się jej bać. Ona nie może czuć, że wolno jej robić ze mną wszystko, co jej przyjdzie do tej chorej głowy.
Jestem wprawdzie nieśmiała, ale muszę się przed nią bronić. Poza tym, ktoś kiedyś słusznie powiedział, że wściekłość daje siłę i odwagę...
- Tyle lat wszystko to znosiłam - pomyślałam roztrzęsiona - ale dzisiaj przegięła pałkę!
Najchętniej wyrzuciłabym ją z domu. Victorię razem z nią. Może ostatnio nie dawała mi się zbytnio we znaki, ale przez nią również się nacierpiałam.
Wzięłam jeszcze raz komórkę do ręki, przeczytałam wszystko, co Amelia w moim imieniu napisała do Marco.
Również bezbrzeżnie się dziwiłam, czemu Marco tak łatwo uwierzył Amelii i nie dał mi dojść do słowa?! To wszystko jej sprawka, tej cwanej laluni, którą najchętniej wrzuciłabym do rzeki pełnej piranii.
Zorientowałam się także, iż ta chora dziewczyna wykasowała z mojej komórki numer telefonu do Marco... Zapewne wpierw zapisała go w swoim telefonie.
Nagle otrzymałam SMS. Od Isabel!
Hej, Charlie. Tak się fajnie złożyło, że dziś późnym popołudniem zawitam w Dortmundzie, przyjeżdżam tu z mamą w odwiedziny do jej siostry :) Będziemy tu przez kilka dni. Chciałabym, żebyśmy się spotkały. Co Ty na to?
Ucieszył mnie ten SMS. Wprawdzie najlepiej by było, jakbym mogła się spotkać i z Isabel, i z Sabiną, ale dobre i to.
Hej, Isabel! To wspaniale, bardzo się cieszę. Tęsknię za Tobą i Sabiną. Daj cynk jak już tu będziesz, wtedy obgadamy, co i jak. Czekam. Buziaki kochana. ;*
Wreszcie będę mogła porozmawiać z kimś zaufanym w cztery oczy. Jednak rozmowa przez telefon czy Skype to nie to samo. Nie ma wtedy tej realnej bliskości.
Poszłam do kuchni zaparzyć sobie herbatę. Siedziała tam już Victoria, wyglądała już na zdrową osobę. Szybko jej dość ta grypa żołądkowa ustąpiła. Szkoda, że Amelia nie zaraziła się od niej.
- Coś taka nadęta? - zapytała Victoria. Dostrzegłam w jej oczach złośliwe błyski.
- A Ty co, już wyzdrowiałaś? Wczoraj to leżałaś i kwiczałaś - odparłam.
- To chyba dobrze, że już mi lepiej - powiedziała Victoria, wzięła łyk soku pomarańczowego, który właśnie popijała.
- Szkoda, że Amelia nie zaraziła się od Ciebie - prychnęłam.
- O co Ci chodzi, kobieto? - zapytała Victoria - tak bardzo cierpisz, że Reus woli Amelię niż Ciebie? Nie, nie wmawiaj mi, że zakochałaś się od pierwszego wejrzenia - roześmiała się.
- Ja się w nim nie zakochałam! - krzyknęłam. - Po prostu dobrze się rozumieliśmy, a Twoja siostrunia zbluzgała go w moim imieniu! Teraz go pewnie jeszcze bardziej nakręci przeciwko mnie. Z Isabel i Sabiną też chciałyście mnie rozdzielić, nie mówiąc już o tym, że Amelia odbiła mi Alexa, jeszcze gdy mieszkałyśmy w Stuttgarcie!
- O co Ci chodzi, kobieto? Weź coś na uspokojenie - powiedziała Victoria. - Albo idź do psychologa się leczyć, bo nie panujesz nad swoimi emocjami.
- No proszę, i kto to mówi - powiedziałam. - To Amelia i Ty nie umiecie panować nad sobą.
Wiedziałam, iż mam rację - w czwartek Amelia to szalała ze złości, tak krzyczała, że na pewno cały Dortmund ją słyszał. Ona naprawdę jest niezrównoważona. Nie potrafi panować nad złymi emocjami. To przykre, ale to prawda...
- Lepiej się czymś zajmij, a nie cały czas marudzisz - powiedziała Victoria.
- Sama się czymś zajmij - odparłam. - Ja już dziś coś pożytecznego zrobiłam, ogarnęłam nieco ogród, bo Ty i Amelia za Chiny Ludowe byście tego nie zrobiły. To przecież byłby zbytek łaski - dodałam ironicznie.
- Ja dopiero co wyszłam z choroby, czy Ty siebie samą słyszysz?! - odparowała Victoria.
- Widzę, że nieźle się trzymasz - powiedziałam. - Już nie wyglądasz na schorowaną.
- Muszę się oszczędzać!
- Ty cały czas się oszczędzasz... Ty po prostu jesteś śmierdzący leń.
- Zamknij się! - krzyknęła Victoria - nie masz prawa mnie oceniać!
- Prawda zawsze się obroni, moja droga - odparłam. - A Amelia dziś pożałuje i to gorzko. Całe lata znosiłam i jej, i Twoje docinki, a ja to znosiłam z pokorą.
- To lepiej uważaj - Vici się podniosła. - Jak będziesz za bardzo tu szumieć, to szybko Cię uciszymy. Lepiej nawet nie próbuj...
- A zobaczysz, że spróbuję - powiedziałam. - Na pewno dziś pomagałaś we wszystkim Amelii!
- Uspokój się, dziwko!
- Jak mnie nazwałaś?! - zdenerwowałam się i ją popchnęłam.
- Ty, nie pozwalaj sobie... - chciała się rzucić na mnie, ale złapałam ją za ręce.
- To Ty sobie nie pozwalaj - krzyknęłam jej w twarz. - Jak Cię matka szacunku nie nauczyła, to ktoś inny Cię nauczy!
Nie wiem, skąd się wzięła ta odwaga we mnie. Jeszcze kilka miesięcy temu bałam się podnieść głos, mówiąc do którejś z moich przyrodnich sióstr. Jednak ta dzisiejsza akcja okazała się przysłowiową kroplą, która przelała czarę goryczy...
Poszłam rozzłoszczona do swojego pokoju. Z niecierpliwością czekałam, aż Amelia wróci ze swojej randki. Z taką rozkoszą wyrzucę jej prosto w twarz, co o niej myślę!
Siedziałam z godzinę w czterech ścianach, słuchając muzyki z tabletu, gdy nagle usłyszałam radosny głos Amelii.
- Victoria! Jesteśmy zaproszone na dyskotekę - wołała do swojej siostry.
- Zaraz Ci się odechce potańcówek... - pomyślałam i wybiegłam z pokoju. Zauważyłam Amelię stojącą w pokoju Victorii.
- Ty suko! Szmato! Nie daruję Ci - krzyknęłam i rzuciłam się na Amelię. - Myślisz, że ja nie wiem, czyja to sprawka?! Dziwko zakłamana, coś już nagadała Marco?!
Przepełniała mnie niesamowita wściekłość, w ogóle nie bałam się reakcji Amelii.
- Uspokój się, Ty chora dziewczyno! On będzie mój! - krzyczała Amelia. - Zostaw mnie!
- Teraz pożałujesz - powiedziałam i uderzyłam ją otwartą dłonią w twarz. Z całej siły. Amelia wyraźnie zaskoczona złapała się za zaczerwieniony policzek. Victoria wstała i zaczęła próbować wyrzucić mnie z jej pokoju, ale okazałam się silniejsza od niej.
- On będzie mój tego wieczoru - powiedziała Amelia - idziemy razem na dyskotekę! Victoria, Ty też idziesz! On zabiera swojego kumpla, Kevina.
- Na pewno brzydki - skrzywiła się Victoria.
- Oj tam, może nie - powiedziała Amelia. - A Ty czego tu jeszcze stoisz?! Wypierdalaj stąd!
- A niechby tak Cię ktoś zgwałcił na tej dyskotece - powiedziałam. - Jeszcze z Tobą nie skończyłam!
Tym razem to Amelia się na mnie rzuciła, ja broniąc się podrapałam jej ręce, co wzbudziło jeszcze większą jej wściekłość.
I nagle... przyszła Lisa.
- Co tu się dzieje?! Wrzaski słychać na zewnątrz! - krzyknęła. - O co tu chodzi? Charlie?
- To wszystko jej wina! - krzyknęłam - zaraz wszystko Ci opowiem...
- Ona jest zazdrosna, bo poderwałam kolesia, co jej się podoba - Amelia zaczęła kłamać jak z nut.
- No wiesz co?! Charlie! - Lisa złapała mnie za ramię.
- To nieprawda! - krzyknęłam - ona kłamie! Pozwól, że Ci wszystko...
- Już usłyszałam, co trzeba - powiedziała Lisa - wyjdź stąd i zostaw Amelię w spokoju.
- Mamo, jesteśmy zaproszone z Vici na dyskotekę - powiedziała zachwycona Amelia.
- Ładnie, ładnie - powiedziała Lisa - ja idę odetchnąć, i żebym więcej nie słyszała awantur.
Oczywiście Lisa uwierzyła swojej córeczce, a jakże inaczej. Wróciłam do swojego pokoju, rozzłoszczona jak nigdy.
- Oby Isabel szybko przyjechała - pomyślałam roztrzęsiona - ja tu nie wytrzymam, po prostu nie wytrzymam...
Marco zaprosił Amelię na dyskotekę. Pewnie mu powiedziała, iż lubi imprezować. On nie ma dziewczyny, może upatrzył sobie Amelię i chce rozwijać z nią znajomość?
Może niedługo w jakiejś gazecie ujrzę artykuł pod tytułem "Marco Reus ma nową dziewczynę, Amelię Luft..."
Miałam dobrego znajomego, którego dziś straciłam. Jestem bardziej niż pewna, iż on w końcu ucierpi na tej znajomości z Amelią. Prędzej czy później będzie musiało wyjść na jaw, jaka ona naprawdę jest.
Chciałabym mu tego oszczędzić, ale to stało się niemożliwe...
***
Już dziewiętnasta. Nagle zadzwoniła do mnie komórka. To Isabel!
- Cześć, Isabel - przywitałam się.
- Cześć, Charlie - powiedziała Isabel. - Jestem już w Dortmundzie. Słuchaj, na jakiej Ty ulicy mieszkasz? Mama powiedziała, że może mnie podrzucić do Ciebie.
- Remydamm - odparłam. - Mogę wyjść zaraz przed dom. Miło ze strony Twojej mamy.
- No pewnie - powiedziała Isabel. - Właśnie jesteśmy na Strobelallee.
- To blisko - powiedziałam - do zobaczenia!
- Do zobaczenia - odparła Isabel i rozłączyła się.
Ucieszyłam się. Zaraz tu będzie moja przyjaciółka, która z pewnością podniesie mnie na duchu. Gdy wyszłam z pokoju, usłyszałam głośną rozmowę Amelii i Victorii. Przystanęłam na korytarzu, aby nieco podsłuchać...
- Co założyć?! - pytała rozpaczliwie Amelia. - Niedługo tu będą!
- Nie panikuj - powiedziała Victoria. - Zresztą, nie wyrwiesz go po jednej dyskotece.
- Ja wiem o tym - powiedziała Amelia - ale chyba nie sądzisz, że na jednej się skończy? Poza tym, Ty lepiej też na bóstwo się zrób. Ten cały Kevin również nie ma dziewczyny!
- E tam... - odparła Vici - po prostu chcę się zabawić, a jeśli Kevinowi chodzi o to, by mnie zaciągnąć do łóżka...
- Nie przesadzaj - przerwała jej Amelia.
Amelia już sobie wyobraża, że Marco zostanie jej chłopakiem. Rozmarzyła się blondynka. Machnęłam tylko ręką i poszłam na dwór.
Minęło jakieś dziesięć minut, dalej nie było Isabel. Może po prostu zabłądziły? Nie wiem... Mam nadzieję, że jednak trafią - bardzo mi zależy, aby dziś spotkać się z Isabel. Fajnie by było, jakby Sabina również mogła tu przyjechać.
Nagle w moją stronę zaczęła jechać czarna terenówka. Właśnie mama Isabel miała taki samochód!
- No, nareszcie - pomyślałam zadowolona.
Stałam przed furtką, samochód zaparkował. Ale... to nie Isabel przyjechała!
Stałam przed furtką, samochód zaparkował. Ale... to nie Isabel przyjechała!
To przyjechali... Marco i Kevin. Kevin Grosskreutz, jak się okazało, to on miał towarzyszyć Victorii.
Nie spodziewałam się, że tak to wyjdzie...
Wysiedli obaj z auta, a mnie aż gorąco się w środku zrobiło. Marco na pewno teraz uważa mnie za poczwarę... Amelia musiała mu na pewno jeszcze więcej bzdur o mnie naopowiadać.
- Cześć - odważyłam się powiedzieć.
- Cześć - odparł Marco, Kevin również. Marco powiedział to takim chłodnym tonem. Jego wzrok mnie wyraźnie omijał. Przeszli przez furtkę i zadzwonili do domu.
Zapewne Marco powtórzył Kevinowi, co Amelia naopowiadała dla Marco, i o akcji z SMS-ami zapewne Kevin również jest poinformowany.
W końcu cała czwórka wyszła, z wystrojonymi Amelią i Victorią. Ta sukienka Victorii była po prostu beznadziejna...
- A Ty co tu tak stoisz? - zapytała Amelia.
- Czekam na kogoś - odparłam.
- Zaraz, a na jakiej ulicy ta dyskoteka? - zapytała Victoria.
- Strobelallee - odparł Kevin - to niedaleko.
Marco coś mruknął pod nosem, czego nie usłyszałam. Jednak Kevin usłyszał, bo wybuchnął głośnym śmiechem.
Za moment cała czwórka zapakowała się do auta i pojechała.
Normalnie nie poznawałam Marco... zawsze był taki ciepły, miły, serdeczny, teraz, gdy go Amelia zbajerowała, zmienił się nie do poznania. Chociaż zapewne w stosunku do niej był miły i sympatyczny, ona dla niego pewnie także. No tak... czego się nie robi dla pieniędzy!
Wątpię, szczerzę wątpię, aby Marco jej się podobał. Zapewne to on dziś zapłaci za jej wejście na dyskotekę, kupi jej drinka...
I do teraz dręczy mnie pytanie : Co Marco chciał mi zaproponować?!
Popadłam w takie zamyślenie, iż nawet nie zauważyłam, że przed domem zatrzymała się czarna terenówka, w której były Isabel i jej matka, Eva.
Stałam oparta o płotek ogradzający naszą posesję, Isabel wysiadła z auta.
- Cześć, Charlie! - zawołała, padłyśmy sobie zaraz w objęcia. - Tęskniłam, kochana!
- Witaj, Isabel! Ja również - powiedziałam, przytulając przyjaciółkę. - Jak podróż zleciała?
- Całkiem nieźle - powiedziała Isabel. - Kochana, coś taka smutna? Znów Amelia?
- Całkiem nieźle - powiedziała Isabel. - Kochana, coś taka smutna? Znów Amelia?
- Żebyś wiedziała... - powiedziałam cicho. - Chodźmy do domu, to Ci wszystko opowiem.
Isabel pokiwała głową ze zrozumieniem i poszłyśmy do mojego pokoju. Przedtem zaparzyłam nam kawy. Jednak Lisa przesiadywała w kuchni, czytając gazetę, a przecież nie mogłabym przy Lisie obgadywać moich przyrodnich sióstr.
Opowiedziałam Isabel wszystko od początku do końca, nie pomijałam szczegółów. Moja rozmówczyni słuchała z zapartym tchem. Na jej twarzy wymalowało się wyraźne oburzenie...
- Co za świnia - powiedziała, gdy już zakończyłam opowieść. - Na Twoim miejscu udusiłabym ją gołymi rękami!
- Myślisz, że nie miałam takiej pokusy? - odparłam. - Nienawidzę jej z całego serca. Straciłam pierwszego dobrego znajomego. Rozumieliśmy się bardzo dobrze. Jego rodzice również nie żyją, zginęli w katastrofie lotniczej. A tu nagle ta szmata... - i tu głos mi się złamał.
Isabel tylko pokręciła głową, wyglądała na zszokowaną.
- Tak w ogóle, gdzie ona teraz jest? I Victoria? - zapytała.
- Masz pojęcie? Poszły sobie na dyskotekę razem z Marco i Kevinem - powiedziałam.
- Jakim Kevinem?
- Kevinem Grosskreutz'em - odparłam. - On ma towarzyszyć Victorii...
- Ta Amelia to zdzira - powiedziała Isabel. - Ona tylko pragnie pieniędzy Reusa. Przecież z pewnością wie, że taki piłkarz jak on świetnie zarabia.
- Dokładnie - powiedziałam. - Jej aktorstwo jest po prostu niesamowite...
- Oby on przejrzał na oczy - powiedziała Isabel. - Szkoda chłopaka.
Posiedziałyśmy chwilę w milczeniu, ciężko wzdychając. Bardzo mnie cieszyło, że Isabel jest przy mnie. Jej towarzystwo dało mi nieco wsparcia i siły.
- Wiesz może, gdzie jest ta dyskoteka? - zapytała Isabel.
- Strobelallee - powiedziałam. - Kevin tak mówił.
- Mam pomysł - powiedziała z zadziornym uśmieszkiem Isabel.
- Jaki?
- Co byś powiedziała, żeby tam pójść? Zrobimy małe śledztwo - powiedziała Isabel.
- No co Ty - powiedziałam. - Jak Ty sobie to wyobrażasz?
- Normalnie - zaśmiała się Isabel. - Pójdziemy na tę dyskotekę, co i oni!
Zamyśliłam się. Jednak to okazało się dobrym pomysłem, to śledztwo. Zresztą... nie mam nic do stracenia!
- Wiesz co? Zgoda! - powiedziałam. - Obyśmy się tylko nie zgubiły.
- Mam GPS w komórce, więc ze mną nie zginiesz - powiedziała Isabel.
Szybko się przebrałam, zapakowałam pieniądze i wyszłyśmy z domu. Lisa nawet tego nie zauważyła. Pewnie ją w ogóle nie obchodzi moja osoba... Ale był czas przywyknąć do tego.
Isabel zaproponowała złapanie taksówki, tak też zrobiłyśmy i niebawem pojawiłyśmy się na Strobelallee. Faktycznie, znajdowała się tam ogromna dyskoteka.
- Cholera! A co, jeśli nie wpuszczają tam bez dowodu? - zapytałam. - Przecież ja osiemnaście lat dopiero w sierpniu kończę...
- Spokojnie - powiedziała Isabel - wyglądasz na dorosłą, powiesz, że zapomniałaś dowodu, czy coś...
Podeszłyśmy do wejścia, faktycznie, stał tam młody typ, który sprawdzał dowody. Isabel zaczęła szukać go w swojej torbie, ja też zaczęłam udawać, że szukam. W końcu ten się odezwał.
- Okej, nie szukajcie już, wchodźcie - powiedział. - Wyglądacie na dorosłe.
- Dziękujemy - odparła Isabel i weszłyśmy.
Mimo młodej godziny, mnóstwo młodych ludzi już przyszło. Dudniła bardzo głośna muzyka. Nie znoszę takich klimatów. Jednak chciałam pośledzić Amelię i Victorię...
- Ciekawe, jak zareagują, jeśli mnie tu zobaczą - pomyślałam.
- Chodźmy usiąść przy barze - powiedziała do mnie Isabel.
Pokiwałam głową i poszłyśmy tam... a tam, o zgrozo, siedziała Victoria. Razem z Kevinem. Sączyli drinki i rozmawiali o czymś. Ciężko było cokolwiek usłyszeć przy tej głośnej muzyce.
- Zamówić Ci jakiegoś drinka? - zapytała Isabel.
- Możesz zamówić - powiedziałam.
Jednak zamierzałam uważać, poprzestać również na jednym drinku. I dobrze go pilnować, żeby ktoś nie dorzucił mi tabletki gwałtu...
Miło ze strony Isabel, że postawiła mi trunek. Popijałyśmy, wypatrując intensywnie w tłumie Amelii czy Marco.
- Patrz! Czy to nie oni? - zapytała mnie nagle Isabel.
- Faktycznie...
Marco tańczył z Amelią, po ich twarzach było widać, że wspaniale się bawią. Marco uśmiechał się cały czas do Amelii, ona to odwzajemniała.
- Żebyś Ty człowieku wiedział... - pomyślałam, spoglądając na Marco - to byś kijem jej nie ruszył!
- Wygląda na to, że bajecznie się razem bawią - powiedziała Isabel.
- Na to wygląda - powiedziałam.
Marco też mi wspominał, że nie lubi dyskotek ani tańców. Więc co się stało?! Co się stało z tym cichym, spokojnym i sympatycznym chłopakiem?
Nagle, ku mojemu przerażeniu, Amelia uchwyciła spojrzenia należące do mnie i Isabel. Spojrzała na nas tak chłodno, z taką odrazą, z takim gniewem... Jakbyśmy były zbrodniarkami na miarę Hitlera czy Stalina.
Victoria i Kevin nie zwracali na nas uwagi. W pewnym momencie Victoria zostawiła Kevina samego przy barze, który nie żałował sobie piwa. Ruszyła sobie w tłum. Pewnie uznała, że Kevin jest nie w jej typie, i poszła wyrwać sobie kogo innego...
Po jakimś czasie Isabel poprosiła mnie, abym poszła z nią do łazienki. Zgodziłam się. Jakoś przedostałyśmy się bez szwanku przez tłum i poszłyśmy do toalety.
Czekając na moją towarzyszkę, poprawiałam sobie włosy przed lustrem. Niebawem Isabel przyszła, i postanowiła poprawić sobie makijaż.
I nagle... do łazienki wparowała Amelia. Gdy nas zobaczyła, nie ucieszyła się...
- Co Wy tu robicie, gnidy?! - syknęła. - Marco i tak Cię nie chce znać - powiedziała do mnie złośliwie.
- Nie miałam zamiaru go w sobie rozkochiwać, dalej nie mam takiego zamiaru - odparłam. - Nie mam pojęcia, o co Ci chodzi...
- Lecisz tylko na jego pieniądze - powiedziała Isabel. - Jesteś po prostu żałosna. Współczuję temu Marco...
- Zamknij się! - syknęła Amelia.
- Bo co mi zrobisz? Na miejscu Charlie to bym Cię od razu udusiła - powiedziała Isabel.
Amelia nagle... zaczęła szarpać moją przyjaciółkę. Znów dostała ataku furii, co dla niej jest typowe...
- Zostaw ją! - krzyknęłam. - Słyszysz?!
W końcu udało mi się ją odciągnąć od Isabel. Amelia, prychając, wyszła z łazienki, my zaraz za nią.
Reus już czekał na nią przy barze. Victoria gdzieś zaginęła. Starałam się omijać wzrokiem Marco, ale i tak czułam jego chłodne spojrzenie na sobie...
- Wracajmy stąd - powiedziałam do Isabel. - Już wszystko jasne.
Wyszłyśmy przed dyskotekę, wreszcie dało się normalnie pogadać.
- Amelia nieźle się bawi, Victoria też - powiedziałam. - Marco myśli o mnie źle, choć nic mu nie zrobiłam. I to mnie boli.
- Doskonale Cię rozumiem - powiedziała Isabel.
- Jak chcesz, możesz dziś nocować u mnie - powiedziałam.
- Okej, tylko dam cynk matce - odparła Isabel. - I tak tu kilka dni będę, więc zdążę także i ciotce nieco czasu poświęcić.
Isabel powiadomiła matkę, po czym wróciłyśmy na Remydamm, do mojego domu. W hallu powitała nas Lisa.
- Gdzie byłyście? - zapytała.
- Na spacerze - odparłam. - Isabel dziś tutaj nocuje.
- Nie uprzedzałaś... - zaczęła Lisa, ale ja szybko zareagowałam.
- W moim pokoju. Mam prawo przyjmować gości - powiedziałam. Lisa już nie zareagowała.
Poszłyśmy z Isabel do mojego pokoju.
Nie miałam nawet jak spróbować podejść do Marco i wytłumaczyć mu wszystko. Przecież przy kumplu nie mogłam zacząć takiej rozmowy.
Żebyśmy tak zostali uwięzieni we dwoje w windzie, i musieli czekać na ratunek, może wtedy rozmowa by się skleiła...
***
Nastał czwartek. Isabel wczoraj wyjechała z powrotem do Stuttgartu. Żegnałyśmy się ze łzami w oczach, obie miałyśmy wielką nadzieję, że zobaczymy się niebawem. Kazałam jej pozdrowić ode mnie Sabinę.
Dziś ponoć Lisa ma mieć dzień urlopu.
Nastąpiła pewna sytuacja na tej dyskotece... po której Victoria zmieniła się nie do poznania...
Rozmawiałyśmy z Isabel do późna, była już chyba pierwsza w nocy. Ciekawe, jak tam Amelia i Victoria się bawią...
- Muszę iść do łazienki - powiedziałam.
- Okej - powiedziała Isabel.
W tym samym momencie, gdy wychodziłam z pokoju, na górę wbiegła Victoria. W jakim ona stanie była...
Płakała, miała makijaż rozmazany, cała się trzęsła.
- Co się stało? - wydukałam.
- A co Cię to?! - warknęła i zamknęła się w swoim pokoju.
Po skorzystaniu z toalety, wracając do swojego pokoju, usłyszałam, jak rozmawia z kimś przez telefon... przypuszczalnie z Amelią...
- Amelia, ja już jestem w domu - mówiła - przybiegłam tu przed chwilą! Jak wrócisz, powiem, o co Ci chodzi!
Gdybym następnego dnia nie podsłuchała jej rozmowy z Amelią, w życiu bym się nie dowiedziała, iż została... zgwałcona. Tak!
Kilkoro kolesi zaczaiło się na nią i ją zgwałcili. Ponoć zagrozili jej, że jeżeli zgłosi to na policję, gorzko pożałuje.
Wspomniała też o tym, że Kevin według niej jest nudziarzem i tylko chciałby siedzieć przy barze, sącząc alkohol...
I od tamtej pamiętnej nocy Victoria jest po prostu załamana, ciągle smutna. Prawie nie wychodzi z pokoju.
Lisa nic nie wie, Vici myśli, że ja też nic nie wiem. Jednak dzięki temu, iż sprytnie zaczaiłam się pod drzwiami do pokoju Vici, dowiedziałam się prawdy.
Ciężko mi współczuć jej z tego powodu... Od tamtej niedzieli normalnie nie poznaję Victorii. Smutek nią zawładnął.
Amelia wczoraj również była na spotkaniu z Marco. Wiem, bo przyszedł po nią.
Zanosi się, że to z nią się zaprzyjaźni... Widocznie dalej świetnie jej wychodzi granie miłej, dobrej dziewczyny, i musiała wpaść w oko dla Marco.
A dziś nastał czwartek. Promienie słoneczne mnie obudziły.
- Dopiero ósma rano... - pomyślałam. - Poleżę sobie jeszcze...
Jednak po pewnym czasie zwlokłam się z łóżka, zajrzałam do szafy, z której wyciągnęłam dżinsowe spodenki, różowy top i się ubrałam.
Włosy zostawiłam rozpuszczone. Zeszłam na dół, w kuchni siedziała Lisa. Piła sobie kawę i czytała gazetę.
- Wreszcie wolny dzień - odezwała się.
- Super - powiedziałam.
- Ostatnio tyle miałam roboty. Nie miałam kiedy pogadać z własnymi córkami - powiedziała.
- Jakieś masz plany na dzisiaj?
- A to się zobaczy. Przede wszystkim chcę odetchnąć.
Zaparzyłam sobie herbaty, usiadłam obok. Ciekawe, czy Victoria powie matce, co ją spotkało na dyskotece...
Nagle Vici wparowała do kuchni.
- Mamo! Amelia gdzieś zaginęła! Nigdzie jej nie ma!
_______________________________
No to teraz się zacznie :)
Wkurza mnie ta Amelia, grr. -.- Victoria w sumie też.
Mam nadzieję, że fabuła i całe to opowiadanie podoba się Wam. Bo dla mnie jakieś takie nudne się wydaje...
Ale podobno pisarz nie jest w stanie ocenić swojego tworu. Więc ocenę pozostawiam Wam.
Piszcie szczerze, co o tym myślicie. :)
Nie wiem, jak to będzie z dodawaniem rozdziałów, gdy zacznie się szkoła. Zobaczymy...
1 klasa technikum przede mną, łatwo nie będzie...
Buziaki!
WildChild
Włosy zostawiłam rozpuszczone. Zeszłam na dół, w kuchni siedziała Lisa. Piła sobie kawę i czytała gazetę.
- Wreszcie wolny dzień - odezwała się.
- Super - powiedziałam.
- Ostatnio tyle miałam roboty. Nie miałam kiedy pogadać z własnymi córkami - powiedziała.
- Jakieś masz plany na dzisiaj?
- A to się zobaczy. Przede wszystkim chcę odetchnąć.
Zaparzyłam sobie herbaty, usiadłam obok. Ciekawe, czy Victoria powie matce, co ją spotkało na dyskotece...
Nagle Vici wparowała do kuchni.
- Mamo! Amelia gdzieś zaginęła! Nigdzie jej nie ma!
_______________________________
No to teraz się zacznie :)
Wkurza mnie ta Amelia, grr. -.- Victoria w sumie też.
Mam nadzieję, że fabuła i całe to opowiadanie podoba się Wam. Bo dla mnie jakieś takie nudne się wydaje...
Ale podobno pisarz nie jest w stanie ocenić swojego tworu. Więc ocenę pozostawiam Wam.
Piszcie szczerze, co o tym myślicie. :)
Nie wiem, jak to będzie z dodawaniem rozdziałów, gdy zacznie się szkoła. Zobaczymy...
1 klasa technikum przede mną, łatwo nie będzie...
Buziaki!
WildChild
CZYTASZ = KOMENTUJESZ