środa, 29 stycznia 2014

Rozdział 14.

1 listopada 2013


Skończyły się już dawno radosne, ciepłe, pogodne wakacje. Nastała szara i ponura jesień. W moim życiu trochę się zmieniło.
Zacznę od tego, że podjęłam pracę na pół etatu. Zajmuję się sprzątaniem pokoi w pobliskim hotelu. Wprawdzie mam rentę po ojcu, mam pieniądze, ale podjęłam tę pracę chociażby dlatego, żeby nie siedzieć całymi dniami w domu i się nudzić. No i trochę dodatkowych pieniędzy zawsze się przyda. 
Wczoraj miałam okazję być w Stuttgarcie. Poszłam odwiedzić grób mojej zmarłej mamy. Tak bardzo za nią tęsknię. Nie ma dnia, abym o niej nie pomyślała. Gdyby nie jej śmierć, moje życie mogłoby zupełnie inaczej wyglądać. 
Oczywiście spotkałam się także z Isabel i Sabiną. One również pracują. 
Do mojego rodzinnego miasta wybrałam się sama. Lisa, jak zawsze, była w pracy, natomiast... Amelia również w pracy. Moja przyrodnia siostra pracuje w pobliskiej restauracji. Nie jest z tego faktu zadowolona. Jednak Lisa przeprowadziła z nią poważną rozmowę i Amelia wreszcie zrozumiała, że to już nie przelewki. 
Co do Victorii - dalej pozostaje w śpiączce. Lisa i Amelia są po prostu zrozpaczone. Lekarze dalej mówią, że jeszcze może się wybudzić, ale nic nie jest pewne na sto procent. 
Amelia po wypadku jej siostry, trzeba przyznać, nieco się zmieniła. Przestała tak pyskować, krzyczeć, trochę ucichła. Co nie znaczy, że pogodziła się ze mną. Traktuje mnie jak powietrze. Lisa nie jest szczęśliwa, że mamy takie relacje, ale jak tu wpłynąć na tę upartą blondynkę? Zresztą, niech nie zapomina, że sama jakiś czas temu miała do mnie identyczny stosunek jak Amelia. 
Dziś czerwone w kalendarzu, jutro też. Dziś wybieramy się z Lisą i Amelią na cmentarz, bowiem jest Święto Zmarłych. Kupiłam duży, czerwony znicz w kształcie serca, aby postawić go na grobie taty. Za nim też tak bardzo tęsknię. Nie mam już rodziców. Sama myśl o tym sprawia, że mam łzy w oczach. Dlaczego to mnie spotkało?! Moi rówieśnicy, a nawet starsi ode mnie, mają rodziców, zdrowych i szczęśliwych. A ja... nie mam rodziny. Mam tylko macochę, która jeszcze całkiem niedawno nie szczędziła mi krytyki i wrogości, przyrodnie siostry, z których jedna z nich leży w śpiączce, druga mnie nienawidzi i nie kryje tego. 
Może i mam jakieś ciotki, jakichś wujków, ale co z tego, jak ich nie obchodzi mój los? Nigdy nie dzwonią, nie piszą, nie kontaktują się. 
Obce osoby czasem potrafią być bliższe niż własna rodzina, tak jak Isabel i Sabina. Sęk w tym, że mieszkają daleko ode mnie. 
Co do Marco i Angeli... i tu zaczyna się dość bolesny dla mnie temat. Od końcówki sierpnia są parą. Tak, to prawda! Naprawdę są w sobie zakochani.
Wprawdzie dalej się spotykamy, rozmawiamy, ale... przynajmniej dla mnie, to już nie jest to samo, co wcześniej. 

Już mniej jest takich spotkań we trójkę. Często widuję też znajomych Angeli czy też kolegów z drużyny Marco. Pamiętam szczególnie jedno spotkanie, które miało miejsce w klubokawiarni nieopodal stadionu. 

6 października 2013 

Weszliśmy wszyscy do klubokawiarni, przywitała nas dudniąca, głośna muzyka. Od razu poczułam się nieswojo - to w ogóle nie moje klimaty. Ale nie mogłam przecież odmówić Angeli, która tak bardzo nakłaniała mnie, abym również poszła. 
Usiedliśmy przy stoliku. Marco non stop czule obejmował swoją dziewczynę. Siedziałam dokładnie naprzeciwko nich. Obok Svena Bendera, który co i rusz próbował mnie rozśmieszyć swoją gadką. Nie powiem, bardzo miły i dowcipny facet, ale ja... nie mogłam przestać patrzeć się na Marco. 
Wtedy to się zaczęło, od tamtego dnia. Do szóstego października nie bolało mnie to, że Marco i Angela są razem. Wręcz przeciwnie, pogratulowałam im i życzyłam wytrwałości oraz szczęścia. 
A teraz... nie wiem czemu, ale zaczęło mnie denerwować, jak Marco tak obejmował Angelę. W ogóle, ten ich związek. Spadło to na mnie jak grom z jasnego nieba. I przez całe spotkanie próbowałam odpędzić od siebie myśl, że... mogę być zakochana w Marco. To po prostu niemożliwe! 


Tak... tak było. Po godzinie wyszłam stamtąd, nic nie mówiąc nikomu. Później powiedziałam, że źle się poczułam i postanowiłam pójść do domu. Każdy mi uwierzył i nie podejrzewał niczego. I dotąd ani Marco, ani Angela nie przeczuli, że coś jest nie tak. Cały czas udaję, że nie rusza mnie ich związek. A tak naprawdę... coraz bardziej się we mnie gotuje. I ciągle zadaję sobie to pieprzone pytanie : czy ja jestem serio zakochana w Marco?! 
Próbuję, cały czas próbuję to odpędzić od siebie, w końcu to zajęty facet. Ale... nie wychodzi mi to. Często łapię się na tym, że rozmyślam właśnie o nim. Jednak pilnuję się i nie daję po sobie nic poznać. 
I nikomu o tym nie powiedziałam, nawet Isabel czy Sabinie nie jestem w stanie się przyznać. A przecież mogłabym nawet w środku nocy zadzwonić i wyznać to... 







*** 






Jest ósma rano. Nie mogę dłużej spać. Zapewne między dziesiątą a jedenastą pójdziemy na cmentarz. Czas wstać i się doprowadzić do porządku.
Zerknęłam na termometr wiszący za oknem - tylko dziesięć stopni Celsjusza! Brr! Trzeba się ciepło ubrać. 
Więc wyciągnęłam z szafy dżinsy, biały podkoszulek na ramiączkach, a także szarą tunikę
Poszłam do łazienki. Gdy już się ogarnęłam, zeszłam na dół. W domu panowała cisza jak makiem zasiał. W kuchni nikogo nie zastałam. Amelia i Lisa jeszcze pewnie śpią. 
Zagotowałam wodę, zrobiłam sobie herbatę. Oprócz tego przygotowałam sobie dwa tosty z masłem orzechowym. 
Gdy spożywałam poranny posiłek, do kuchni przyszła Lisa. Jeszcze w szlafroku, roztrzepana i z ropą w oczach. 
- Witaj, Charlie - powiedziała. - Zaparzysz mi kawy? Ja się muszę iść doprowadzić do ładu, widzisz, jak wyglądam. 
- No dobrze - westchnęłam. Spełniłam prośbę macochy. 
Niebawem przyszła z powrotem, wystrojona w czarny żakiet. Podobne stroje nosi do pracy. Kto jak kto, ale Lisa jest dość elegancka. 
- Amelia chyba jeszcze śpi - zagadnęła. - Niedługo pójdziemy na cmentarz. Słyszysz, jak wieje za oknem? Pewnie zimno tam jest. 
- Nie wątpię - powiedziałam, biorąc łyk herbaty. 
Za jakiś czas przyszła i moja przyrodnia siostra, wystrojona w czerwone dżinsy oraz białą bluzeczkę z dekoltem. 
- Kochanie, nie możesz zmienić spodni? Na cmentarz, zwłaszcza w tym dniu, nie wypada iść w takich jaskrawych barwach - powiedziała Lisa.
- Weź się odczep - parsknęła Amelia. - To, co ubieram, to moja sprawa, tak? 
- Mogłabyś mieć trochę szacunku dla zmarłych, zwłaszcza w ich dniu - powiedziałam.
- A Ty się zamknij! - burknęła Amelia, robiąc sobie kawę - nie Twój interes! Dajcie mi spokój! 
I wyszła, na jej twarzy malowała się wyraźna wściekłość spowodowana tak naprawdę drobniutką uwagą. Czy ta uwaga to był powód, aby się tak unosić? 
- Co ją ugryzło? - westchnęła Lisa.
- Nie przejmuj się - powiedziałam - przejdzie jej! 
- Odkąd Vici leży w śpiączce, jest coraz gorzej z nią - westchnęła macocha. 
- Cóż, były zżyte ze sobą - stwierdziłam.
- Racja - pokiwała głową Lisa. - Dobrze, że cały ten weekend mam wolny, odpocznę trochę i może uda mi się porozmawiać z Amelią. 
Czas zawsze szybko leci. Około jedenastej Lisa kazała mi i Amelii się szykować. Gdy już się wszystkie ciepło opatuliłyśmy, wyszłyśmy z domu. 
- To niedaleko - powiedziała Lisa - przejdziemy się piechotą. Trochę świeżego powietrza i ruchu nie zaszkodzi. 
- Mamo! Proszę! - jęknęła Amelia - nie możemy pojechać autem? 
- Nie! - powiedziała Lisa - trochę ruchu Ci nie zaszkodzi, tylko na zdrowie Ci to wyjdzie. 
- Dokładnie - dodałam. - I poprawi humor. 
Gdy Lisa odwróciła wzrok, Amelia pokazała mi środkowy palec. Ech... przewróciłam tylko oczami i pokręciłam głową. Bezczelność tej dziewczyny nie zna granic. 








***








Zmierzając na cmentarz, otrzymałam SMS od Marco. Tak, umówiłam się dziś z nim i z Angelą na cmentarzu. Oni również mają tam pochowanych bliskich, którym chcą postawić świeczkę i kwiaty. 

Cześć, Charlie. Idziesz już na cmentarz? Czekam na Ciebie pod bramą. Buziaki. 

"Czekam"? Czyli jest sam? Czemu nie ma z nim Angeli? 

Witaj, Marco. Już idę, zaraz tam będę. Mówisz "czekam" nie ma z Tobą w takim razie Angeli? 
Buziaczki. 

Marco natychmiast odpisał.

Nie, nie ma, ale o tym pogadamy na miejscu, jak coś. 

Ciekawe, cóż to się stało? Pokłócili się? Albo Angela się rozchorowała? Bardzo ciekawe. Zaczęłam o tym intensywnie myśleć, i w ogóle przez resztę drogi nie zwracałam uwagi na nachmurzone spojrzenia Amelii. 
Przy bramie faktycznie już czekał Marco, podeszłam od razu do niego i się z nim przywitałam. Lisie powiedziałam, że zaraz do nich dołączę. Amelia tylko spojrzała spode łba i poszła za matką. 
- Miałeś być z Angelą - powiedziałam.
- Owszem - powiedział Marco. - Wczoraj się pokłóciliśmy. Dlatego nie przyszliśmy tu dziś razem. Pewnie ona później przyjdzie, ale ze swoimi koleżankami. 
- Serio? - zdziwiłam się. - Nigdy się nie kłóciliście!
- Wydaje Ci się - powiedział Marco. - Nie chcę jej w żadnym wypadku obgadywać za plecami, ale... wczoraj zachciało się jej znów dyskoteki, i próbowała mnie namówić na wyjście. A ja do piętnastej miałem ciężki trening i miałem ochotę posiedzieć sobie przed TV, odpocząć. Niestety, nie pojęła tego, więc do sporu doszło - powiedział Marco. - Zresztą, nie jestem fanem dyskotek. Jestem raczej domatorem - stwierdził - a ona uwielbia zabawy. 
- Ona nie ma takich ciężkich treningów jak Ty - powiedziałam - ona ma lżejszą robotę. Więc może tego nie rozumieć. 
- Pewnie zaraz się pogodzimy - powiedział Marco - cóż, każdy ma jakieś swoje słabości i dziwactwa. 
Oj, tak. Zdążyłam już nieco poznać tę Angelę. Wprawdzie jest miła, zabawna i pomocna, ale też lubi się czasem "polansować" w towarzystwie. 
- A będzie na meczu? - zapytałam. 
- Pewnie tak - stwierdził Marco. - A Ty? 
- Jak mogłabym nie być? - odparłam. 
Dziś bardzo ważny mecz. Borussia gra ze Stuttgartem, drużyną, której kibicuję od dziecka! Nie wiem, za kogo trzymać kciuki... cóż, powiem sobie tak "Wygra lepszy" . 
- To super - powiedział Marco - dziś na czternastą muszę stawić się w klubie, znów mam trening. 
- Życie piłkarza - pokiwałam głową. - Idziemy? 
- Idziemy - odparł Marco, i skierowaliśmy się na cmentarz. 
Poszliśmy najpierw odwiedzić groby jego rodziców, którzy zginęli w katastrofie samolotowej. Mimo, iż tyle lat minęło, dla Marco wciąż było ciężko z tego powodu. Brakuje mu tych osób, które dały mu życie. Doskonale wiem, co czuje - jestem w takiej samej sytuacji. 
Marco zapalił znicze, postawił kwiaty, chwilę postaliśmy w ciszy nad mogiłami. Później poszedł ze mną na grób mojego taty. 
Serce mi się ścisnęło, gdy spojrzałam na mogiłę ojca. Wciąż nie mogę uwierzyć w jego śmierć. Był jeszcze młody, energiczny, czemu to on musiał mieć raka i umrzeć na niego? 
Lisa i Amelia siedziały na ławeczce stojącej naprzeciw mogiły, ja zapaliłam swój znicz i zostawiłam żółte chryzantemy. 
- Kochana, ja już muszę iść - powiedział Marco. - Zobaczymy się później, co? Na razie - powiedział i przytulił mnie na pożegnanie. 
- Cześć! Udanego treningu - powiedziałam.
Marco poszedł swoją drogą, ja, Lisa i Amelia niebawem również udałyśmy się do domu. W drodze powrotnej nikt nie odezwał się ani słowem... 

_____________________



Jest i 14 :) Musiałam trochę przyśpieszyć akcję. 
Mam nadzieję, że Wam się podoba. 

Ważna uwaga : proszę o szczere komentarze, kilka zdań na temat rozdziału, a nie tylko "Świetny rozdział, zapraszam do mnie" 
Do zostawiania adresów swoich blogów służy zakładka SPAM. Chciałabym też znać Waszą opinię na temat rozdziału, postaci, akcji, a komentarz typu "Świetny rozdział, czekam na kolejny" nic mi nie mówi. Taki komentarz można zostawić równie dobrze pod nieprzeczytanym rozdziałem. 
Sama również, komentując blogi które czytam, staram się zawsze napisać coś o rozdziale. 

Następny rozdział nie wiem kiedy, to zależy od weny, nastroju i czasu. Bywa, że mam więcej wolnego czasu, ale zmęczenie nie pozwala pisać. Myślę, że wiecie coś o tym. Okej, już nie zanudzam dalej. Do następnego! Buziaki :*** 



CZYTASZ=KOMENTUJESZ ;) 

13 komentarzy:

  1. Suuuper rozdział!!! Ciekawe czy Marco i Charlie będą razem ;*** ładna by była z nich para :D pozdrawiam i czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Marco i Charlie naprawdę do siebie pasują. Mają podobne charaktery i wogóle byli by świetną parą. A co do Ameli... Ehhhh myślałam, że przez wypadek Viki będzje inna i rzeczywiście zmieni się... Ale poczekamy i zobaczymy jak to bd dalej. :) Pozdrawiam i zapraszam do mnie

    OdpowiedzUsuń
  3. Jaka szkoda, że Marco i Angela są razem :(
    Mam nadzieję, że szybko się rozejdą i Marco odnajdzie swoje szczęście u boku Charli :)
    Jestem bardzo ciekawa kiedy Vici wybudzi się ze śpiączki. Amelia mnie dalej denerwuje ! Jak ja nie cierpię tej dziewuchy -,-
    Dobrze, że przynajmniej Lisa jest miła dla Charli :)
    Rozdział jak zwykle świetny <3
    Pozdrawiam - Nikola :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo mi sie podoba. Amelia mogłaby się zmienić. Może Charlie rzeczywiście sie zakochała w Marco ;) jak przeczytałam że Marco ma dziewczynę, tak na całą klase 'co?!' xd ogólnie rozdział mi sir podoba. Liczę, że Marco się zakocha w Charlie ;3
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Co do rozdziału nie mam zastrzeżeń ;) Ciekawi mnie jaki los spotka Charlie, co bedzie miedzy nią a Marco.. Wiesz ja lubię sceny zazdrości :P Jeśli teraz Marco jest z Angelą to ty moglabys zeswatac Charlie z jakims bohaterem, żeby Marco był "troszeczkę" zazdrosny ;P Czekam na nexta ! Buziaczki :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Oby tylko Marco zerwał z Angelą, nie podoba mi się jakoś tak :D Sama nie wiem czemu. :D Oby tylko Charlie i Marco kiedyś byli razem :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ogólnie, kilka słów o rozdziale.. hmm.. no tak nie podoba mi się zachowanie Amelii, no ale cóż taka chyba ma byc jej postac, ( zła niedobra etc.. ) Szczerze mówiąc wolałabym żeby Marco nie był z Angelą i chciałabym żeby było więcej dialogów :) Tyle z mojej strony ;) Dziękuję ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Marco z Angelą?! :/ nie, oni muszą ze sobą zerwać, nie pasują do siebie :/ ciesze się że Lisa ma dobre stosunki ze swoją pasierbicą! Czekam na kolejny i życze weny!

    OdpowiedzUsuń
  9. Genialnie piszesz, Oby Marco zerwał z Angelą,nie żeby coś ale wolę żeby był z główną bohaterką <3 Chciałabym żeby Marco wyznał miłość Charlie aww było by słodko. Rozdział bardzo,bardzo mi się podoba <3
    Zaglądam na twojego bloga bardzo regularnie . Jesteś wspaniałą pisarką takich opowiadać. Pozdrawiam
    @SwaglandJB

    OdpowiedzUsuń
  10. Wiedziałam, że Angela namiesza... ale taki był Twój zamysł i szanuje to :) Mam jednak nadzieję, że zerwą ze sobą, bo nie pasują do siebie. Marco taki spokojny i poukładany, a ona taka...rozrywkowa (?)

    Co mi się podoba w Twoim blogu? Wszystko! To, jak potrafisz opisać wszystkie emocje i sytuacje. Zawsze się tutaj coś dzieje i nigdy nie wieje nudą :)

    Życzę dużo weny i pozdrawiam :**

    OdpowiedzUsuń
  11. Więc tak... Można się było spodziewać, że ta cała Angela dorwie się do Marco... Szczerze? Nic do niej nie miałam, kiedy spotykali się we trójkę, ale odkąd napisałaś, że są parą...to aż się we mnie zagotowało. A Charlie rozumiem. Sama pewnie chciałabym poznać odpowiedź, czy facet, który jest niby moim przyjacielem mi się podoba :) Ale w ich przypadku to Charlie na bank jest zakochana w Marco, a on w niej, choć pewnie pomylił to z dawnym uczuciem do Angeli, bo ona jako jego koleżanka mu się podobała (tak wywnioskowałam).
    Mam tylko nadzieję, że będą razem :*
    Twój styl pisania, to z jaką łatwością możesz przejść z jednego stanu w drugi, nowe pomysły mimo braku czasu i ogólnie postacie mnie przyciągnęły :* Tak samo jest z Twoi drugim blogiem o Reusie :*
    Pozdrawiam i czekam na następny :***

    OdpowiedzUsuń
  12. Przeczytalam i musze napisac, ze mam nadzieje iz na tej klotni Angeli i Marco sie nie skonczy i szybko ze soba zerwia. No coz... mysle, ze Marco jest przeznaczona Charlie :-D A Charlie... licze na to, ze ta jej jedzowata siostra w koncu zacznie sie zachowywac jak czlowiek i da Charlie spokoj. Czekam na dalszy rozwoj sytuacji :-) pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  13. No nie-.-
    Wiedziałam, że ta cała Angela zakręci z Reusem.
    Mam tylko nadzieję, że to długo nie potrwa.
    Weny życzę:*
    http://powrotyirozstania.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń